Śniłem
że jestem Kondorem Wielkim
co gniazdo ma na skalnej półce
będąc silnym żerującym ptakiem
patrzącym na wszystko z góry.
W dole widziałem wioski, miasteczka
góry, rzeki, jeziora, doliny i hale
ludzi borykających się z codziennością
ale też ruiny, pożary i wielką wojnę.
Szeroko rozpięte skrzydła
uniosły mnie wysoko w obłoki
a naga głowa i naga szyja
poczuła chłód i tragedię obecnej epoki.
Żywiąc się padliną
nad Kreml się wzniosłem
zaostrzone szpony orężem się stały
zapragnąłem rozszarpać jednym ciosem
twardogłowe kremlowskie zakały.
Nawet ruski orzeł dwugłowy i gwiazda
nad Kremlem blask utraciły
widząc mój gniew i szpony
wycofały się z Ukrainy.