Będąc jeszcze młodym chłopcem
a było to dziesiątki lat temu
siedząc w ogrodzie domu rodzinnego
wszystko było bliskie sercu memu.
Choć dom nie był naszą własnością
uznawałem go za rodzinny
w nim się przecież wychowałem
spędzając najpiękniejsze życia godziny.
Ogród podzielony był na działki
z których każda była inna
należąca do wspólnych sąsiadów
bo i duża była Willa.
W każdym ogrodzie kwiaty
przeważnie czerwone maki
grządki, w nich marchew i cebula
agrestu i porzeczek krzaki.
Na ogrodzie rosły świerki
i dorodny kasztan i 2 topole
one dawały odrobinę cienia
jak słońce prażyło w głowę.
Za ogrodem było pole
z zapachem soczystej trawy
za nim niewielka górka Lipki
i widok na Giewont wspaniały.
Codziennie patrząc na góry
których nic nie zasłaniało
oko zapisywało obrazy
a było ich nie mało.
Tak się zrodziła miłość do Tatr
o różnych porach roku
za każdym razem były inne
tworząc album w moim oku.